wtorek, 5 maja 2015

młodość młodego

Narzeczona kombinuje, w jakich okolicznościach przyrody stać się "żoną", więc ogląda sukienki ślubne, ja zaś przemiennie patrzę na popsuty telewizor (Mortalu, wróć!) i oglądam gameplay'e staroci na przegrzewającym się lapku. Klatkujący Lotus to akurat to, czego mi potrzeba.

Jak mawiał pewien bliski mi człowiek: "z młodości to pamiętamy, żeśmy pili. Nigdy, żeśmy rzygali". Jest w tym prostym zdaniu mądrość wieków, bo choć akurat picie to u mnie to na tyle świeży temat, by rzyganie ciężko było zapomnieć, to już wieczory spędzone przed dziś starusieńką, a wtedy jedyną taką we wsi (aż się prosi o jakieś szowinistyczne porównanie) AMIGĄ 500+ jawią mi się jak wkraczanie w magiczny, czekający na odkrywcę, rozpikselowany świat. Bo niby pamiętałem, że AMIGA była spoko, że gry świetne, że młodość i wspomnień czar, ale dopiero te kilka gameplay'ów uświadomiło mi jak dawno, i jak ważne to było. Na długie lata zapomniałem wyglądu myszki, procesu czyszczenia rolek i kulko, faktury joysticka, naprawiania spirytusem i wacikiem dyskietek (do dziś nie wiem, czy to bardziej pomagało, czy szkodziło), faktu, że jak gra wymagała klawy to się przed tym cudem w pokoju gościnnym grało na klęczkach. Zapomniałem smaku i zapachu tych intr, log twórców gorących tytułów, dźwięków.


Dlatego zapraszam do podróży w moją przeszłość, w której szokersy, guma Boomer i piszczące, pomarańczowe podeszwy butów konkurowały z wiejską sielanką zza okna. Oto zestawienie pięciu gier na AMIGĘ 500+, które sprawiły, że jestem tu. z Wami.

5. SUPERFROG

To, co zrobili panowie z TEAM 17 zasługuje na owacje na stojąco. "Superfrog" to typowy platformer 2D, w którym skaczemy, zbieramy nie wiadomo po co (ech, czasy zbierania dla zbierania) wszelaki spam i uciekamy przed latającym bądź chodzącym tałatajstwem. Tym, co odróżniało grę od innych tego typu tytułów była możliwość wejścia naszego żabiego bohatera w tryb biegania - wtedy to ekran zaczynał przesuwać się w zatrważającym tempie, stuff wpadał w nasze dłonie jak szalony, multiplikując piszczące i dzwoniące odgłosy generowane przez stary strzęt a my tylko czekaliśmy, aż wpadniemy w końcu na wroga, kolce czy - jeśli miało się szczęście - zwykłą ścianę. Tempo i żywe kolory były duszą tej produkcji. Od tamtego czasu stałem się wielkim fanem wszelakich skakanek i zagrywam się w tytuły Raymanopodobne.

4. LEMMINGS

A szczególnie świąteczne wydanie z amerykańskimi kolędami w tle. Chyba każdy wie, na czym polegał gameplay - dążyliśmy do tego, by jak najwięcej z lezących przed siebie ludków dotarło do końca planszy, budując dla nich mostki, przekopując się przez pagórki i nie pozwalając lemingom zginąć. A instynktu zachowawczego to nie miały one za grosz. Zresztą tytuł zobowiązuje. O ile "Cannon Fodder" nauczyło mnie odpowiedzialności za każdą istotę (nawet rozpikselowaną), o tyle śmierć lemingów była na tyle hekatombiczna, że ciężko było mi traktować ją w jednostkowym kontekście. Stworki niezwykle lekce ważyły sobie doczesność.

3. CANNON FODDER...

... wspomniany już powyżej. Ludzie! co to była za muzyka, za odgłosy, za kolory. Te wybuchy, ta krew. A przy tym niezapomniane krzyże na pagórku. Nie wiem, jaki cel mieli w tym twórcy, wiem natomiast, że to usłane grobami wzgórze pojawiające się między misjami zmieniło moje podejście do siły przekazu gry i jej potencjału (który można wykorzystywać do różnych celów) jako medium. Kto nie wie o co chodzi, niech zapozna się z filmikami na jutubach albo z moim tekstem o immersji w grach (WARNING! AUTOREKLAMA!).

2. SETTLERS

Pierwsza część genialnej strategii. Stopień komplikacji zaskakiwał, gameplay nawiązywał do klasyki gatunku (SIC! a czym Settlersy były, jeśli nie klasyką) a przy tym wydawał się tak egzotyczny z tymi swoimi dróżkami, systemem potyczek, zależnościami między poszczególnymi gałęziami gospodarki. Nawet dziś gra potrafi zaskoczyć. Dodajmy do tego naprawdę świetne, kolorowe intro, doskonałą muzykę i przemyślany, czytelny i estetyczny interfejs. Tym co jednak zapamiętałem najmocniej, było budowanie. Kiedy kazaliśmy naszym podopiecznym postawić budynek, najpierw ukazywał się jego drewniany szkielet, zaś dopiero potem ludki "nakładały" na niego właściwą teksturę. Wtedy robiło to nieliche wrażenie!

 1. NORTH & SOUTH

Symulacja wojny secesyjnej. Dziś gameplay może śmieszyć, ale wtedy to było coś! Ilość gry w grze, a właściwie gier w grze... nawet teraz jestem pod wrażeniem kreatywności twórców. Bieganie po pociągach, rozmieszczanie wojsk na mapie Ameryki Północnej i wreszcie same potyczki - każdy z tych elementów sprawiał frajdę. Wisieńką na torcie była możliwość modyfikowania w menu zasad rozgrywki oraz kreskówkowe, zrealizowane z dowcipem animacje.


Łza w oku się kręci. Polecam kliknąć w "suprajs" (po prawej stronie), gdzie czeka na was amigowa niespodzianka i jak zawsze proszę o feedback - napiszcie w komentarzach w co wy graliście, jakie jest wasze TOP 5, jaki komputer czy konsola łączy się z czasami beztroski. Przypomnijcie mi tytuły, o których zapomniałem. A przy okazji sami zanurzcie się w jeziorze wspomnień. Warto.

4 komentarze:

  1. Sonic rządził! stary Sonic był genialny, obecna wersja jest tragiczna.

    https://www.youtube.com/watch?v=CqOlpQ7sepE

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprzedni komentarz chyba się nie wysłał, więc napiszę raz jeszcze;) Ach, nostalgia! Sam Amigi nigdy nie posiadałem, ale czytałem wiele o niej w ówczesnej prasie komputerowej. Moim pierwszym sprzętem do grania było Atari 65 XE (albo XL, teraz już nie pamiętam) z grami jeszcze na kasetach. Pamiętam jak dziś tę ekscytację gdy jedna z gier po raz pierwszy się wczytała mimo, że przy kilkudziesięciu poprzednich próbach nie ruszyła - magia. A potem pożyczyłem od znajomego stację dyskietek do tego Atari i to już była bajka w kwestii tempa wczytywania i niezawodności. Co do amigowych tytułów to myślę, że warto jeszcze wspomnieć o Sensible Soccer - przez wielu nazywane najbardziej grywalną i miodną piłką nożną w historii;)

    OdpowiedzUsuń
  3. W Sensible Soccer grałem jak szalony. Pamiętam, jak sobie robiłem na kartce A4 drzewko turniejowe a potem wspinałem się ba sam szczyt skrzętnie notując wyniki. Czasy, kiedy więcej contentu się dopowiadało podczas grania, niż było nam dane przez tytuł :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj tak, czasy dopowiadania contentu to piękne czasy były. Pamiętam Montezumę i Archona na Atari, niby kilka pikseli na krzyż, ale jakie historie do tego wszystkiego dopisywała wyobraźnia, to aż szok;)

    OdpowiedzUsuń